Tak jest, powrocilam z kraju...
To byl trudny wyjazd...
Dni spedzone z Mama przyniosly mi tysiace mysli o tym wszystkim, co dotyczy przejscia na druga strone.
Mama blaka sie pomiedzy realiami a wizjami i wspomnieniami, a ja moglam tylko trzymac ja w objeciach lub glaskac dlonie z poczuciem, ze nic nie potrafie zmienic na lepsze, ze nie mam na nic wplywu.
Dlaczego czlowiek staje sie taki bezradny, taki zdany na wszystkich, we wszelkich sprawach?!
To jest paralizujace uczucie i nie ukrywam, ze serce kurczylo mi sie z bolu...
Niedlugo znowu tam pojade, ale wiem, ze na dluzsza mete nic nie moge planowac.
Ciesze sie, ze Mama mnie jeszcze poznaje, to w tej sytuacji duzo.
To byla wyprawa do Polski pelna dodatkowych atrakcji. Mialam wazny bilet a i tak nie zostalam odebrana przez busik, ktory mial mnie dowiezc na przystanek z ktorego odjezdza docelowy autokar. Vinniczek przytomnie zareagowal po trzydziestu minutach czekania i zadzwonil do odpowiedniego biura. Okazalo sie, ze nie ma mnie na liscie, ale pani poradzila "dogonic" busika... Jedyna mozliwosc - taksowka. Pan kierowca z busika zadzwonil do mnie i obiecal, ze bedzie czekac. Pan taksowkarz chcial najpierw ode mnie 320 zlotych, pozniej zgodzil sie na mniej niz polowe, na koniec jeszcze dostalam paragon na ktorym byla dopisana godzina postoju co zobaczylam dopiero w domu. No coz, kopnac potrzebujacego to zaden problem. Docelowy autokar zabral mnie, chociaz tam tez mnie nie bylo na liscie. Na szczescie byly wolne miejsca... Inaczej mialabym szanse zostac o polnocy na parkingu poza miastem... Napisalam do biura, dolaczylam kopie waznego (tzn. z odpowiednimi datami przejazdu) biletu i paragonu z taksowki. Nie jestem furia walaca wokol siebie piesciami, ale przyznam sie, ze gorzko mi bylo w czasie powrotu. No coz, zobaczymy, czy moje pismo doczeka sie jakiejkolwiek odpowiedzi...
Dzsiaj siedzialam sobie spokojnie w fotelu i nagle, katem oka, zobaczylam jak cos "lupnelo" na balkon. Pietro wyzej tez jest balkon o ktorym zapomnialam i przez ulamek sekundy czulam tylko strach. Coz sie okazalo? Otoz okazalo sie, ze na gornym balkonie Pietrek ogladal okolice i jakis ptak wytracil go z rownowagi, calkiem doslownie... Pobieglam na balkon a to nieszczescie, dosc przerazone zaczelo sie donosnie skarzyc... Obmacalam wszystkie czlonki, zwierze okazalo sie byc w calosci i teraz oczywiscie pojawiaja sie wizje, co by bylo gdyby...
Czuje zmeczenie psychiczne, jeszcze te wszystkie mgly i spadajace temperatury...
Ja wiem, jesien potrafi byc piekna, ale na mnie nie ma dobrego wplywu.
Oby do wiosny!!!